Przejdź do treści

Spójrz na biznes: Artur Smolicki – newCreative

Nie istnieje jeden idealny model prowadzenia własnej firmy. Nie ma też dwóch takich samych firm, takich samych przedsiębiorców, takich samych celów. Niezmiennie fascynuje mnie to, co kieruję człowieka, jako przedsiębiorcę, do podążania dalej tą drogą. Na pierwszy strzał wybrałam Artura Smolickiego – marketingowy wyjadacz, od 10 lat specjalizuje się w kampaniach reklamowych ekosystemu Google, ceniony prelegent i szkoleniowiec, bloger, który w ramach newCreative aktywnie doradza i współpracuje zarówno z początkującymi biznesami, jak i dużymi firmami.
Artur jest dla mnie osobą, która konsekwentnie metodą małych, bardzo merytorycznych kroków podąża obraną sobie drogą ze stoickim spokojem. Jestem niezwykle ciekawa co mu w tej biznesowej duszy gra. Zapraszam Cię zatem do pierwszego wywiadu z cyklu “Spójrz na biznes”.

Ola Proksa-Bielawa: Na początku chcę zapytać, czym jest dla Ciebie prowadzenie własnej firmy?


Artur Smolicki: Efektem finalnym wszystkiego, co działo się w moim życiu od czasów szkoły średniej. Dopiero po latach zdałem sobie sprawę z tego, że wszystko co do tej pory robiłem zupełnie nieświadomie, wszystkie inicjatywy w których brałem udział czy wszystko czego się uczyłem z czystej ciekawości prowadziło właśnie do założenia własnej firmy. Zawsze starałem się być tam gdzie dzieje się coś ciekawego, wartościowego i co istotne, odegrać w tym jakąkolwiek rolę. Starałem się zarządzać, czy to ludźmi, czy zasobami. Własna firma stała się naturalnym krokiem w dalszym życiu, właściwie już kilka lat wstecz wiedziałem, że to się stanie. Musiałem się tylko do tego bardzo dobrze przygotować.


Dobrze działający biznes to?


Nie znam kryteriów, którymi mógłbym dobrze działający biznes określić. Gdybym brał pod uwagę kwestie finansowe osoba z zewnątrz mogłaby stwierdzić, że moja firma radzi sobie bardzo dobrze. Jednocześnie stwierdzam, że nie jest to czynnik najważniejszy. Gdybym bowiem przedstawił listę elementów, które wymagają poprawy, które chciałbym zmienić, rozbudować, dodać do swojego biznesu to dojdziemy do wniosku, że to dopiero początek drogi by dobrze działającym biznesem się określić. Zawsze możemy ulepszyć technologię, zwiększyć kompetencje pracowników, własne kompetencje, wdrożyć kolejne rozwiązania, poprawić analitykę. Musielibyśmy zatem ustalić minimalny próg wskaźników, od których zaczyna się stabilny biznes a subiektywnie uważam, że to niemożliwe. 


Zgadzasz się ze stwierdzeniem, że każdy może mieć firmę?


W tym miejscu wiele osób może się ze mną nie zgodzić ale uważam, że większość osób nie posiada predyspozycji do prowadzenia własnej firmy. Nie jest oczywiście tak, że posiadają gorsze kompetencje. Posiadają inne atrybuty, które pozwalają być świetnym managerem, kierownikiem, specjalistą ale nie pozwolą na prowadzenie firmy z sukcesem. Kiedy czas epidemii zmusił wiele firm do przejścia na pracę zdalną moi znajomi polegli już na etapie planowania własnego czasu. Jak sami przyznali, aby utrzymać dotychczasową efektywność musieli nabyć szereg dodatkowych umiejętności. Wiele osób nie jest gotowych na dodatkowe obciążenia, dodatkową odpowiedzialność. Kiedyś myślałem, że tylko początki są trudne, po 10 latach nadal zasypiam układając listę zadań na kolejny dzień. Jeśli chcemy zbudować coś na lata, coś z czego czerpać będziemy korzyści przez dużą część naszego życia musimy nie tylko być specjalistą w sektorze w jakim działamy ale także mieć pewien zakres predyspozycji, umiejętności, cech charakteru, które pozwolą nam się dalej rozwijać. W innym wypadku warto obrać inną drogę, z którą będziemy czuli się spełnieni.


Aleksandra Proksa-Bielawa

Nie każdy może być, to co byś doradził sam sobie na początku tej drogi?


Z jednej strony chciałbym uniknąć popełnionych błędów, z drugiej uważam, że gdyby nie one, byłbym w zupełnie innym miejscu, być może popełniłbym o wiele większe. Dlatego w praktyce wolałbym niczego nie doradzać, przejść cały proces raz jeszcze w niezmieniony sposób. Aby jednak być precyzyjnym, w kilku momentach podejmowałem błędne decyzje odnośnie chociażby rozpoczęcia współpracy. Jeśli klient mówi Ci, że jest problematyczny, że ma za sobą już kilka agencji ale tym razem liczy, że w końcu będzie zadowolony, musi zapalić się lampka ostrzegawcza. Jeszcze przed wdrożeniem pierwszej kampanii byłem straszony sądem. Umowa podpisana, temat wydawał się ciekawy, nie lubię się poddawać. To był błąd, klient zrzucał na mnie winę za wszystkie niepowodzenia w swoim biznesie, w całości niezależne ode mnie. Drugim błędem jaki popełniłem był brak skoncentrowania swoich usług wokół kampanii Google Ads, na których znam się najlepiej i które istnieją w moim życiu od 10 lat. Zawsze starałem się uczyć nowych rzeczy więc z sukcesami prowadziłem fanpage klientów, pisałem dla nich artykuły na blogi, prowadziłem kampanie na Facebooku. To dobry sposób by się rozwijać, zły sposób na to by prowadzić biznes. Ciężko było właściwie zaplanować dzień ponieważ rodzaj wykonywanych czynności zmieniał się co chwilę. Ostatnią radą dla samego siebie byłoby unikanie “płatności z góry” za okres większy niż jeden miesiąc. Jeśli klient chce Ci zapłacić za cały rok nigdy nie przyjmuj takiego sposobu rozliczeń. Nigdy nie wiesz co wydarzy się za kilka miesięcy i jak bardzo takie zobowiązanie wpłynie na Twoje decyzje. Pomimo tego, że klient był prestiżowy, jednocześnie takie długofalowe zobowiązanie zatrzymało na kilka miesięcy koncentrację na priorytetowych dla mnie usługach.

Artur Smolicki

Jak już wiemy, że chcemy być aktywnym przedsiębiorcą, to gdzie radziłbyś szukać pierwszych klientów?


W tym miejscu mogę jedynie doradzać drogę, którą sam obrałem i która okazała się skuteczna. Jestem bowiem ogromnym zwolennikiem rozpoczynania swojej przygody od pracy na etacie, która pozwoli nam realnie zdobyć specjalizację. Nie wierzę w specjalistów od marketingu, którzy przed założeniem własnej firmy nie przepracowali kilku lat po stronie agencji bądź po stronie klienta. Oczywiście, w ten sposób możemy pozyskać pierwszych klientów, możemy od razu tytułować siebie specjalistą, stworzyć świetną stronę, fanpage i ustawić siebie w roli eksperta. To jednak szalenie krótkotrwałe działanie. Retencja klientów jest o wiele ważniejsza i trudniejsza niż samo ich pozyskanie. Nie będąc grafikiem mogę w ciągu kilku dni pozyskać pierwszych klientów, którzy będą chcieli skorzystać z moich usług. Co będzie dalej, możemy się domyślać. Pracując na etacie, zdobywając specjalizację, ucząc się wciąż nowych sytuacji możemy budować swój wizerunek i markę w branży ale przede wszystkim dzieląc się zdobytą do tej pory wiedzą. Obserwując innych specjalistów, od których sam wciąż staram się uczyć mogę śmiało stwierdzić, że klienci sami się pojawią chcąc skorzystać z naszej wiedzy. Najlepsza metoda? W przypadku pytań i problemów zgłaszanych przez przedsiębiorców na Facebooku staram się możliwie jak najobszerniej, najbardziej merytorycznie jak tylko sytuacja pozwala udzielić pomocy. Nie zapraszam do rozmowy prywatnej, nie odpowiadam krótkimi, nic nie wnoszącymi do dyskusji zdaniami. W efekcie każdy tego typu komentarz albo przynosi mi potencjalne zapytanie, albo “w najgorszym przypadku” nowe zaproszenie do nawiązania kontaktu. Jeśli będziemy cierpliwi będzie to najtańsza i najefektywniejsza droga nie tylko do pierwszych klientów ale także do rozbudowy swojego portfolio w perspektywie wielu lat. Dodam jeszcze, że praca na etacie pozwala obserwować o wiele mądrzejszych od siebie. To etat nauczył mnie operowania wskaźnikami, nauczył mnie sprzedaży, obsługi klienta, nauczył procesów rządzących firmą. Bez tego byłbym jedynie specjalistą nie potrafiącym efektywnie budować własnej działalności. 


Obecne warunki prowadzenia własnej firmy są raczej trudne. Jak radzisz sobie w kryzysowych sytuacjach? Czy czujesz się czasami przytłoczony sprawami w firmie?


Należę do osób, które im więcej zadań mają przed sobą tym efektywniej działają. Jak każdy sytuacji kryzysowych unikam, nie lubię, niestety zazwyczaj są wynikiem czynników zewnętrznych przez co nie są możliwe do przewidzenia. W ciągu 10 lat pracy zanotowałem jeden poważny kryzys, jak chyba duża część z nas, w czasie epidemii. Jednego dnia kilku klientów z sektorów związanych ze sportem, turystyką, transportem, kosmetologią poleciło wstrzymać działania bezterminowo. Tego dnia każdy dźwięk telefonu był zapowiedzią kolejnego dramatu rozgrywającego się w firmach klientów. Tego było jednak za mało. Dosłownie kilka dni później Google zablokował 7 kont Google Merchant moich klientów odcinając w praktyce ich sklepy internetowe od sprzedaży. Nadal nie znam szczegółów ale w każdym ze sklepów znalazłem bardzo szerokie nawiązania do zablokowanych w tym czasie maseczek. Klient oferował listwy maskujące… W ciągu 7 dni, będąc w trakcie budowy domu i przygotowań do wesela, straciłem 60% przychodów. Dzisiaj nie pamiętam dokładnie wszystkiego co wydarzyło się później, działałem odruchowo. Po pierwsze ruszyłem na ratunek klientom, poruszając niebo i ziemię by odzyskać ich konta. W tym miejscu okazało się, że są w branży osoby, teoretyczna konkurencja, które pomimo tego zrobią co w ich mocy by pomóc. Dowód na to, że w kryzysie nie trzeba działać samemu. Po drugie zacząłem wdrażać plan pozyskania nowych klientów i odrobienia strat tak szybko jak to możliwe. Bez planu, działając chaotycznie, zniszczy nas nawet najmniejszy kryzys. W ciągu miesiąca udało się finalnie odblokować konta klientów, pozyskać kilku nowych, zatrzymać się na 80% przychodów sprzed epidemii. Przez całe życie uważałem, że nie mam najmniejszego wpływu na to co wydarzyło się 5 minut temu. To już było. Tego nie zmienię. Nigdy więc nie rozpaczam nad obecną sytuacją jeśli jest gorsza od oczekiwanej. Uczucie przytłoczenia oczywiście czasem się pojawia ale to jest niejako wpisane w plan działalności. Jeśli nie chcesz się stresować nie budujesz domu, kupujesz gotowe, urządzone mieszkanie. Nie jesteś gotowy na stres, konieczność wdrożenia u siebie bardzo wysokiej produktywności i myślenia w kilku kierunkach naraz nie zakładasz firmy. Kiedy jest ciężko stwierdzam, że przecież chciałem być w tym miejscu, ze wszystkimi plusami jak i minusami.


Czy miewasz chwile zwątpienia? Myślisz czasem, że lepiej byłoby wrócić na etat?


Spędziłem na etacie ponad 6 lat. To był niesamowity czas w życiu ponieważ pracowałem ze świetnymi ludźmi i jeśli miałbym podać jeden, jedyny powód dla którego za etatem tęsknię to właśnie osoby jakie miałem wokół siebie. Decydując się jednak na opuszczenie etatu i własną drogę wiedziałem co mnie czeka. Byłem na to przygotowany więc w ciągu ostatnich lat nigdy nie przyszło zwątpienie. Nie pojawiła się myśl o szukaniu stałej pracy. Kiedy jest ciężko, a freelancer musi zmagać się z takimi dniami samodzielnie, zerkam na to do czego udało się dojść. Zwykły chłopak z Torunia, z daleka od Warszawy czy innych dużych miast, z korporacyjnymi klientami, z partnerami w USA, Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Jest duża świadomość tego by nie zmarnować wszystkiego co udało się osiągnąć. Ja lubię świętować te małe sukcesy co pozwala mieć wrażenie, że nawet gdy jest ciężko to liczba pozytywnych elementów zdecydowanie przewyższa te negatywne. Jak już wspominałem, etat jest ważnym elementem drogi do własnej firmy. Odchodząc z etatu miałem łzy w oczach bo kończyła się piękna przygoda. Miałem jednak też gotowe podłoże w postaci nazwiska chociaż lekko w branży zauważalnego, miałem zabezpieczenie finansowe na rok działalności bez złotówki przychodu oraz plan na to w jaki sposób dalej poprowadzić swoje życie. Mam oczywiście sporo szczęścia ale do tej pory firma jedynie rośnie. Epidemia wstrzymała dalszy rozwój ale jedynie przesunęła go w czasie. Na etacie miałem szereg możliwości ale zamkniętych w pewnych ramach. A ja lubię tworzyć, co niestety podczas rozwoju firmy trochę zanika. Nie da się jednocześnie być skutecznym praktykiem, jednocześnie prowadzić bloga, podcast, tworzyć kursy, występować na konferencjach. Z tego musiałem zrezygnować. Pracując na etacie wracałem do domu i zajmowałem się tylko budową nazwiska. Dzisiaj praca z klientami zajmuje więcej niż 8 godzin dziennie. To nadal jednak nie budzi zwątpienia, raczej motywuje do jeszcze efektywniejszego planowania dalszej kariery.


Czy zatrudnianie pracowników to naturalny etap rozwoju? Czy zawsze należy poszerzać zespół by się rozwijać jako firma?


To jest pytanie, na które szukam odpowiedzi od co najmniej kilku miesięcy. Miałem bowiem ambicję stworzenia agencji, zespołu kompetentnych ludzi, którzy pomogą mi zbudować coś naprawdę wartościowego. Realia niestety zmodyfikowały moje plany. Po pierwsze, jeśli chciałbym zatrudniać stacjonarnie musiałbym albo znaleźć specjalistów w Toruniu, albo poświęcić sporo czasu na edukację nowych osób, z których większość finalnie dość szybko zechce działać samodzielnie bądź po prostu na większą skalę. Pojawił się zatem plan współpracy zdalnej. Ten model jednak bardzo szybko przestał mi odpowiadać, głównie ze względu na obserwację rynku. Mamy kilka agencji działających w tym modelu. Chwalą się pracownikami, rozwojem, klientami ale… ci pracownicy prowadzą działania jednocześnie dla mnie, dla innych agencji oraz mają swoich własnych, pozyskanych wcześniej czy później klientów. Nie chciałem zatem prowadzić agencji, w której pracownicy 75% klientów posiadają z innych źródeł. Tego nie da się uniknąć. Zatrudniając specjalistę w trybie zdalnym muszę mieć świadomość, że już posiada własnych klientów. Jeśli miałbym działać szeroko, a czasem jednej osobie faktycznie brakuje pełni kompetencji do większych projektów, musiałbym czuć, że moi ludzie tworzą razem ze mną coś dużego, będąc w to w pełni zaangażowani. Finalnie po dość dużej burzy mózgów sam ze sobą uznałem, że stawiam na to co sprawdza się do tej pory a więc własne nazwisko. Mam wokół siebie wielu świetnych freelancerów, którzy realizują zadania dla moich klientów i wolę nazywać sprawy po imieniu. Jestem samodzielnym specjalistą, mając jednocześnie do dyspozycji najlepszych ludzi, jakich udało mi się znaleźć. Nie zarabiam w ten sposób, nie pobieram części marży dla siebie, wiem jednak, że z klientem pracują specjaliści, za których mogę ręczyć nazwiskiem.

Artur Smolicki

Jeśli jakiś freelancer ma z Tobą współpracować, to jakie cechy musi posiadać?


Szalenie ważna jest dla mnie rzetelność, zaangażowanie. Można popełniać błędy, można nie posiadać nieograniczonej wiedzy. Jednak w mojej branży, właściwie w całym segmencie marketingu jedna kwestia jest szalenie istotna. Prowadzimy działania dla naszych klientów nie dlatego, by zwiększać ich przychody. To najbardziej widoczny i policzalny element jednak od naszej pracy w pewnej części zależą marzenia jakie uda się klientom spełnić. Wakacje jakie spędzą z rodziną. Wybudowany dom, kupiony wymarzony samochód. W pewnej części od nas zależy ich życiowy spokój. Nie musisz więc prowadzić najlepszych kampanii na świecie, właściwie wystarczy prowadzić je poprawnie by klient zarabiał na współpracy z nami. Kluczowe jednak dla mnie jest zaangażowanie. Kiedy informuję klientów, że na każdą wiadomość staram się odpowiadać w ciągu 1 – 2 godzin maksymalnie dowiaduję się, że w agencjach trzeba poczekać kilka dni na reakcję. Albo brak zaangażowania, albo produktywności, jednak obie kwestie wykluczają daną osobę ze współpracy ze mną. Jeśli polecam kogokolwiek do wspólnego działania, ręczę za tę osobę nazwiskiem. Nie musimy się ze wszystkim zgadzać, nawet nie musimy się wybitnie lubić. Muszę jednak być pewien, że gdy zacznie działać z klientem da z siebie wszystko. Wiele razy słyszałem stwierdzenia, że “nie staram się bo budżet nie jest szałowy”, “nie odpisałem bo zapomniałem” i wiele wymówek, które dla mnie są niedopuszczalne. Dlatego uważam, że nie case study, nie piękne portfolio czy liczba pracowników ma znaczenie a zaangażowanie w biznes klienta. Sam nie wiem wszystkiego. Jest wiele osób w branży które cenię, obserwuję, uczę się od nich. Tej świadomości brakowało mi u osób, z którymi próbowałem stworzyć agencję. “Postawiłem kampanię, zrobiłem co do mnie należało”. Tak można działać w małej skali. Klient przyjdzie, odejdzie, trudno. Ja wymagałem jednak poszukiwań. Kampania nie sprzedaje? Szukaj powodu. Znajdź konkurencję, sprawdź ich ofertę, kreację, przeanalizuj to co dzieje się w witrynie, szukaj słabych punktów. Wiele razy dzwoniłem do konkurencji moich klientów sprawdzić jak prowadzą obsługę potencjalnie zainteresowanych. Niestety próg wejścia do sektora kampanii Google Ads jest bardzo niski. Klient w większości przypadków się nie zna, można wdrożyć szkielet kampanii i przez kolejnych kilka miesięcy utrzymywać, że to maksymalne wyniki, nic więcej się zrobić nie da. Z takim podejściem można w ciągu miesiąca zbudować kilka tysięcy przychodu i na tym się zatrzymać. Zaangażowany współpracownik to szereg korzyści w dalszych etapach. To rosnąca wiedza, stale poprawiane wyniki. To gotowość do podejmowania coraz bardziej wymagających tematów. 


Jaka jest według Ciebie najlepsza inwestycja w biznesie?


Własne nazwisko. Jest warte każdych pieniędzy, je ma się tylko jedno. Nazwisko może sprzedawać, nazwisko może być gwarancją jakości, nazwisko może otwierać wiele drzwi. Jeśli trafia do mnie wiadomość od zupełnie nieznanej mi osoby, że chciałaby ze mną współpracować ponieważ ktoś, gdzieś mnie mocno polecał i przytacza ku temu argumenty, dla mnie to największa wartość. Nazwiska bronię zawsze wszelkimi środkami. Pracując w agencji jeśli popełniłem błąd, oceniana była agencja. W przypadku nazwiska coś co budowało się latami można zniszczyć jednym nieprzemyślanym komentarzem w sieci. Nawet budując dużą, wieloosobową firmę nazwisko stojące na jej czele jest jej najlepszą wizytówką. Jest ważniejsze niż cena w momencie podejmowania decyzji przez klienta. Może nie będzie to tak skromne jak być powinno ale najcenniejsza rzecz jakiej nauczyłem się w biznesie to brak zachłanności. Wiele razy nie wystawiłem faktury bo pierwszy miesiąc nie przyniósł wyników na jakie liczyliśmy. Dał nam wnioski, analizy, w długiej perspektywie dał więc często wielomiesięczną współpracę, której by nie było podchodząc sztywno i chłodno do wspólnych działań. W czasie epidemii dla trzech firm zmniejszyłem marżę do zera bo miałem 100% pewności, że właśnie toczy się walka o ich być albo nie być. Można więc myśleć o tym co jest dzisiaj, można jednak być cierpliwym, działać długofalowo i czerpać z tego korzyści po latach. Opinia o nas to najważniejsze aktywo jakie posiadamy. 


Bez jakich narzędzi nie wyobrażasz sobie codziennej pracy?


Lista zadań oraz notatnik. To wystarczy do efektywnego prowadzenia mojego biznesu. Lista zadań jest konieczna ponieważ nie ma najmniejszych szans by zapamiętać wszystkie czynności jakie należy wykonać. Jeśli ktoś uważa, że ma świetną pamięć, zapomni o ważnym zadaniu w najgorszym możliwym momencie. Poza tym, lista zadań daje mi spokój. Kiedyś wielokrotnie nie mogłem zasnąć będąc przekonanym, że jest jeszcze coś czego nie zrobiłem. Dzisiaj ten element wyeliminowałem. Dodatkowo pozwala mi segregować zadania, wykonywać w pierwszej kolejności te najprostsze, jednak to są podstawowe zagadnienia związane z produktywnością. Notatnik natomiast służy mi do zapisywania pomysłów, skrótów myślowych, liczb, linków. Wystarczy prosty system segregacji by spędzać w tych narzędziach minimum potrzebnego czasu. Mają mnie wspierać a nie zajmować kolejne minuty. Z takim założeniem stworzyłem również własny CRM używając do tego narzędzia Airtable. Jeśli czego nie lubiłem pracując na etacie to konieczności wypełniania CRM. Zajmowało to czas przeznaczony na realną pracę ale wynikało to z konkretnej specyfikacji. Nie da się przygotować narzędzia pasującego wszystkim. Ja potrzebowałem listy klientów, listy przychodów, zysków, oceny potencjału klientów, oceny perspektywy na dalszą współpracę oraz kilku motywujących podsumowań. Sam musiałem więc takie rozwiązanie stworzyć. Niczego więcej nie potrzebuję, pozostałe narzędzia są już typowo powiązane z kampaniami Google Ads.


Na ile jesteś w stanie zaufać w biznesie? Czy zdarzyło Ci się, że ktoś Cię oszukał?


Nie pamiętam sytuacji by ktokolwiek mnie oszukał, wiele razy jednak się zawiodłem. Czasem zdarzało się polecić klientowi osobę, którą uważałem za specjalistę a wykazała wspomniany wcześniej brak zaangażowania. Brak odpisywania na wiadomości, brak konkretnych informacji, brak realnej pomocy klientowi. Brak wiedzy czy umiejętności zawsze jest zrozumiały. Zlekceważenie klienta niestety nie. Na ogół staram się ufać każdemu aż do pierwszej sytuacji w której mnie zawiedzie. Nie lubię też wymówek. Jeśli zawiedziemy trzeba umieć powiedzieć to po męsku. Aby jednak nie pozostać tylko z negatywnym opisem, przez 10 lat trafiłem w zdecydowanej większości na świetne osoby, z którymi praca była czystą przyjemnością. Trafiłem na konkurencję, która zamiast kłaść kłody pod nogi podpowie, wspiera, pomoże. W praktyce więc jestem co prawda bardzo ostrożny ale z reguły ufam ludziom. Mocno ich obserwuję, mam własne zdanie na temat większości osób z branży. Z większością z nich bardzo chciałbym pracować kiedyś nad dowolnym projektem. Mam tylko nadzieję, że nikt nigdy nie oszuka mnie na tyle bym na postawione pytanie odpowiedział twierdząco. 


Jakie zadanie oddelegowujesz obecnie, czy są jeszcze jakieś które byłbyś skłonny oddać?


Jeśli pytanie dotyczy bezpośrednio mojej działalności, nie oddelegowuje niczego. Kilka razy rozmawiałem z innymi specjalistami na temat tego co moglibyśmy zlecać innym osobom i takich zadań niestety nie ma. Moja praca to działania z kampaniami Google Ads oraz bieżąca komunikacja z klientem. W żadnym z tych procesów nikt nie da rady mnie zastąpić bez znajomości klienta, historii wiadomości. Jeśli jednak miałbym mówić o zadaniach, których ja wykonać nie mogę, jest to zdecydowanie szerszy temat. Na przestrzeni lat był moment gdy współpracowałem w ciągu jednego miesiąca z 17 specjalistami z różnych dziedzin, którzy wykonywali mniejsze bądź większe zadania dla moich klientów. Przygotowują im identyfikację wizualną, grafiki niezbędne w social media, zlecałem zadania copywriterom czy specjalistom kampanii Facebook Ads. Zawsze są to freelancerzy, nie agencje ponieważ mogę ich z zadania rozliczać bezpośrednio. Jak wspominałem nie pobieram za to marży, nie zarabiam na ich pracy więc ciężko nazwać to oddelegowaniem, jednak w pełni nadzoruję ich pracę. Kiedyś myślałem o tym by oddelegować przygotowywanie raportów ale finalnie nie tworzę szablonowych tabelek, każdy klient otrzymuje słowny opis wszystkich działań i efektów więc nikt lepiej ode mnie nie opisze tego co działo się w trakcie miesiąca. Tym samym lista możliwości zadań do oddelegowania szybko się skończyła. To był również element mający wpływ na czasową rezygnację z tworzenia agencji. Musiałbym bowiem zająć się pracą operacyjną, rezygnując z działań praktycznych. Nauczyć się delegowania zadań a na to chyba jeszcze gotowy nie jestem.

Słowem podsumowania:
Chciałabym podkreślić, że biznes, który dobrze się kręci,a  jest oparty na jednej osobie jak widzisz może mieć rację bytu. Wymaga to jednak dużej determinacji, wiedzy i konsekwencji działania.
Zachęcam Cię do śledzenia Artura w jego miejscach w sieci.
WWW www.artursmolicki.com
Facebook www.facebook.com/googleadsandmore/
Linkedin www.linkedin.com/in/artursmolicki/
Jaki jest przepis na sukces? Już za tydzień spojrzymy na kolejny biznes 🙂